Baribal Baribal
1036
BLOG

Lech Wałęsa - "kupa mięsa"

Baribal Baribal Polityka Obserwuj notkę 12

Pamiętam jak 1980 roku we wrześniu i październiku między podstawówką, liceum a zespołem szkół zawodowych po lekcjach spotykali się chłopcy: od 10-letnich smarkaczy po 17-letnich gołowąsów. I kopaliśmy w nieskończoność w piłkę (wtedy jeszcze nie mówiło się "haratnąć w gałę"). Ta zabawa trwała od lat - wybieraliśmy składy: najpierw licealna starszyzna, na końcu do składów - jak giermków - dokoptowywano berbeci z podstawówki.

Ale tamtej jesieni na placu między trzema szkołami pojawił się nowy szalony sport.

Sport ten nie miał żadnych zasad, reguł, nie było drużyn, zwyciezców ani pokonanych. Nikt nie umawiał się żeby w niego zagrać, zacząć czy skończyć. Pojawiał się nagle i nic, ale to nic nie było go w stanie powstrzymać.  Kiedy się zaczynał - a były to spontaniczne wybuchy - wszystko szło na bok: piłka nożna, szkoła, konieczność powrotu do domu, wezwania rodziców.

Jedyne czym można wytłumaczyć zaistnienie i karierę tego sportu to "Zeitgeist" - Duch Wolnosci Sierpnia 1980 roku.

Byliśmy gówniarzami, ale wiedzieliśmy, że dzieje się coś niesamowitego, coś co na zawsze zmieni nasze życie, historię i perspektywę. Nie rozumieliśmy polityki, ale czulismy ducha, a duch ten objawiał się tak:

Kopaliśmy w piłę. I nagle któryś ze starszych chłopców zatrzymywał się i podnosił ręce do góry i zaczynał się, ni stad ni zowąd, drzeć: "Lech Wałęsa, Lech Wałęsa, Lech Wałęsa", inni też wtedy stawali, patrzyli chwilę, piłka gdzieś ginęła, nikt nie zwracał na nią uwagi. Wszyscy zaczynali gonić tego który się darł, a on nie uciekał zbyt szybko. Łapali go i rzucali się na niego - coś jak po zdobyciu gola, wielki młyn cieszących sie ludzi. Czasami nawet wpadali młodsi chłopcy spoza boiska - lecieli ku stercie ciał i darli się "Lech Wałęsa, Lech Wałesa - kupa mięsa, Lech Wałesa - kupa mięsa".

I tak tworzyła się "kupa mięsa", 15 - 20 kotłujacych sie na sobie chłopaków, którzy ekstatycznie darli sie "Lech Wałesa, Lech Wałęsa". To był amok i szał. To byla nasza jedyna możliwa odpowiedź na to co działo się w świecie dorosłych. Licho wie co było przyczyną - czy obrazy Wałęsy niesionego na ramionach robotników w stoczni, czy powiew wielkiej radości i pierwszy oddech prawdziwej wolności.

Tak czy siak, my - kilkunastu chłopaków, skakaliśmy po sobie, padaliśmy sobie w ramiona, włazili na plecy, szaleli, smarkacze, gówniarze, włazili na dryblasów, których inaczej nie mogliby nawet dotkąć, i wszyscy śmiali się i krzyczeli.

Taki młyn trwał zwykle 3-4 minuty, potem wracaliśmy do gry w piłkę . Ta zabawa powtarzała się jakieś 30 razy, potem przyszła jesień i słoty. Nigdy wiecej nie przeżyłem takiej bliskości i radości z kolegami jak wtedy.

Tak wyglądała nasza Solidarność .

W 2007 roku, jesieną spotkaliśmy się na tym samym boisku. Większość kolegów miała wówczas w klapach znaczki z "Lechem Wałęsą", owszem byli tacy którzy nie mieli. Nikt jednak nie był w stanie powiedzieć złego słowa o Wałęsie -  to skończyłoby się też młynem, z którego wyszedłby siny. Zeitgeist żyje w sercach.

Solidarność!

 

 

 

Baribal
O mnie Baribal

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka